Pozwólcie, że podzielę się własnymi doświadczeniami z deskami

Deski są wyjątkowo wrednym podobraziem - a ich stosowanie wymaga dużej wprawy. Nawet przy małych formatach dochodzą takie subtelności, że grunt 1:8 (klej, kreda) wygnie, a 1:12 (klej, kreda) nie wygnie.
Ważny jest gatunek drewna, grubość drewna, czas sezonowania - wewnątrz i na zewnątrz (min. grubość deski w centymetrach x 2), ułożenie słojów, zastosowany klej, drewno, z którego wykonano szpongi, itp. Nawet jak myślimy, że wiemy jak zachowa się deska - ta i tak może nas zaskoczyć.
Sklejka w porównaniu z nią, zwłaszcza ta twardsza, tzw. "okrętowa" - zachowuje się dużo lepiej i łatwiej przewidzieć, jak będzie się krzywić. WSZYSCY konserwatorzy, którzy pracują w wilgotnych i zimnych wnętrzach, np. w kościołach - jako najlepsze tworzywo wskazują odpowiednio zabezpieczoną sklejkę.
MDFy są bardzo fajne, ale puchną i mogą się kruszyć - to samo pilśnie. Pilśnia jest dużo gorszym tworzywem od sklejki. Puchnie, łuszczy się, kruszy, pleśnieje, itp.
----
Uważam, że w każdym przypadku należy deskę lub płytę oblec płótnem. Choćby dlatego, że odpowiednio dobrany grunt na płótnie redukuje skutki pracy deski/płyty - różnicę można oglądać m.in. w "Sekretach ikonopisca". Zobaczycie, że deska - sama w sobie - jest beznadziejnym podobraziem, bo stale "pracuje", zmienia swoją strukturę, pęcznieje, wygina się, obsycha - i tak w kółko.
Poza tym, w przypadku uszkodzenia podobrazia, płótno można stosunkowo łatwo zdjąć i przekleić na bardziej trwały podkład - z punktu widzenia konserwatora to duży atut.
A poza tym, można wówczas sprzedać jako "olej na płótnie"! :D